Problematyka związana z konopiami indyjskimi oraz ich nasionami jest złożona. Przede wszystkim nie ma jednego uniwersalnego podejścia do tej rośliny, ponieważ w praktyce wszystko zależy od konkretnego państwa. Na całym świecie obowiązują odmienne regulacje, w niektórych przypadkach kwestie związane z konopiami reguluje prawo lokalne.
Na przykład w niektórych stanach USA przepisy są bardzo restrykcyjne, w innych bardzo liberalne. To samo dotyczy państw nie mających struktury federalnej. W jednych zasady są bardzo surowe, a w innych wręcz przeciwnie.
Krajem, który jako pierwszy stał się globalnym symbolem wolności na odcinku konopi indyjskich była Holandia, o czym wie zapewne większość z nas. Nie ma tam restrykcji związanych zarówno z obrotem nasionami, jak i gotowym produktem czy sadzonkami roślin. Jednym z motywów wprowadzenia liberalnych przepisów było ograniczenie wpływów grup przestępczych, które zajmowały się obrotem nielegalną wówczas rośliną.
Taka sytuacja ma miejsce praktycznie wszędzie tam, gdzie konopie mają status produktu zakazanego. Brak jednolitych wytycznych o międzynarodowym charakterze znacznie utrudnia chociażby wykorzystanie konopi jako leku w warunkach klinicznych. Są państwa, w których można to robić i przynosi to znakomite efekty.
Jednak w wielu krajach ludzie świadomi doskonałego wpływu konopi na stan chorych są gotowi sprowadzać nielegalne lekarstwa, aby podać je swoim bliskim, dając szansę na wyzdrowienie lub uśmierzenie cierpienia. Choćby z tego powodu społeczność międzynarodowa powinna się nad problemem pochylić.